Otóż praca biurowa w domu, wyzwalając człowieka od kosztownych i czasochłonnych codziennych podróży, narażała go także na stresy. Dzwoniący do niego interesanci słyszeć bowiem muszą charakterystyczne domowe odgłosy – dźwięki telewizora, okrzyki bawiących się dzieci, wszystko to w oczach (uszach?) kontrahenta może obniżać powagę biznesmena. Wynalazek pani Newman jest taśmą z nagranymi odgłosami prawdziwego biura – stukotem maszyn do pisania, trzaskaniem szuflad z aktami, dzwonkami telefonów.
Mrs. Newman założyła firmę, która sprzedaje kasety z takimi nagraniami. Godzinna kaseta kosztuje 14,95 doi. Interes rozwija się błyskawicznie, zamówienia nadchodzą z całej Ameryki. Właścicielka firmy zamierza przedstawić wkrótce nową ofertę. Oprócz taśmy z dźwiękami «przeciętnego amerykańskiego biura» sprzedawać będzie kasety z imitacją odgłosów «międzynarodowego koncernu» oraz «kancelarii maklera giełdowego». Jeden z nagabywanych przez „Newsweek” nabywców kasety pani Newman powiada, że jest pod wrażeniem jej pomysłu. «Kiedy włączam taką kasetę, telefonujący do mnie interesanci przepraszają, że przerywają mi w momencie, gdy jestem tak bardzo zajęty i pytają, czy nie powinni raczej zadzwonić o innej porze».
Powodzenie wynalazku pani Newman (która, nota bene ma teraz tyle roboty, że musiała się przenieść z domu do prawdziwego biura) zmusza do porównania dwóch duchów biurowych. Tego, który tam przysparza nabywców takich kaset i tego, który rządzi w naszych urzędach, w całej chyba tej części świata.” Ale porównanie to niech pozostanie sprawą czytelnika.
Leave a reply