Wpis sądowy w tej sprawie wynosi 500 zł. Na rozprawę 12 sierpnia 1985 r. nie stawia się nikt. Sąd wydaje wyrok zaoczny. Zasądza od Ryszarda B, 888 zł. na rzecz Zrzeszenia, nadaje wyrokowi rygor natychmiastowej wykonalności. Ryszard B. pisze do sądu sprzeciw, na który powód daje – ręką radcy prawnego – odpowiedź, także na piśmie. Strony twardo bronią swoich racji. Kolejna rozprawa zostaje wyznaczona na 25 listopada 1985 r.
Ryszard B. tłumaczy jak może: ,,Do Zrzeszenia przyszedłem z teczką, za którą Zrzeszenie zapłaciło Związkowi 2900 zł, czyli jak za nową. Trzydziesto- sześciomiesięczny okres zużycia teczki przyjąłem w wyliczeniach na podstawie doświadczenia, że teczki użytkowane dłużej już nie wytrzymują. Ja bardzo często wyjeżdżałem w teren…”.
Nie wytrzymują teczki, nie wytrzymuje i sąd. Uchyla zaskarżony wyrok, oddala powództwo, przywraca szczęście Ryszarda B. Ferując wyrok ma na uwadze, że Zrzeszenie przyjmując dyrektora B. zapłaciło za jego teczkę jak za nową, mimo iż powinno potrącić amortyzację. Jednak koszty powołania biegłego, który miałby szczegółowo określić stopień zużycia teczki i sposoby jej rozliczenia, przekraczałyby znacznie sporną sumę, do której i tak w końcu zbliżyły się łączne koszty procesu. Przekraczałyby i inną granicę, o której sędzia nie omieszkał wspomnieć ustnie uzasadniając orzeczenie: granicę zdrowego rozsądku.
W jakich miejscach sprawa teczki ..ociera się” o zasady weberowskiej biurokracji? Jakie mogły być powody wystąpienia z pozwem przeciwko Ryszardowi B.? Czy z biurokratycznego punktu widzenia zachowanie reprezentantów Zrzeszenia było racjonalne czy też nic?
Leave a reply