W ubiegłym roku Andrzej Konopko podjął pracę w Zakładzie Naprawczym Hamulców i Ogumienia „Pewność”. Poprzednio, przez 10 lat, pracował w podobnym zakładzie – jednej z wielu jednostek dużego przedsiębiorstwa. Jednakże przedsiębiorstwo to zlikwidowało swoje warsztaty w mieście, w którym mieszkał Konopko. Otrzymał on, co prawda, propozycję przeniesienia się do innego zakładu usługowego firmy, ale nie chciał przeprowadzić się ani czasowo
– sam, ani na stałe – z całą rodziną. Ponieważ miał kilku kolegów pracujących w „Pewności”, zdecydował się właśnie tutaj „zahaczyć się”. Koledzy polecili go kierownikowi jako dobrego fachowca. Konopko był zadowolony – został zatrudniony w swoim zawodzie, z wyższą niż poprzednio płacą.
Andrzej był dobrym pracownikiem. Szczycił się, że pracuje szybko i solidnie. Wyspecjalizował się w naprawach hamulców, ale potrafił poradzić sobie również z innymi pracami, takimi jak regulacja kół, wymiana tłumików, instalacja zderzaków. Jeśli zdarzyły się uzasadnione skargi klientów, musiał
– „po godzinach” – poprawiać wykonaną przez siebie robotę. Skarg było jednak niewiele. W firmie „Pewność” wszystkim pracownikom płacono według ścisłej stawki godzinowej. Pod koniec roku otrzymywali oni premię – z okazji Bożego Narodzenia – uzależniona od tego, jak dobrze „szły” interesy Zakładu.
Pierwszego dnia wszystko dla Andrzeja było nowe – nowe wyposażenie, nowe procedury, inne od tych, do jakich przywykł w poprzedniej pracy. Nic zatem dziwnego, że nie był w stanie pracować od razu tak dobrze jak zwykle. Jednakże już pod koniec pierwszego tygodnia osiągnął swoje standardy – naprawiał 4-5 hamulców dziennie. Widział, że dwaj pozostali „specjaliści od hamulców” pracują nieco wolniej.
Leave a reply